Niby nic...a może jednak coś w tym jest? Nawet jeśli jest to odrobina, to już dobrze, bo to znaczy, że warto było.
piątek, 24 lipca 2015
korekta
Dziś odesłałam do wydawnictwa pierwszą korektę tekstu "Bajek ze śniegu". To znaczy, że lada moment ujrzy świat moja trzecia książka!
poniedziałek, 6 lipca 2015
Dla zainteresowanych początek książki "Bajki ze śniegu"
Noce polarne w Rovaniemi
są smutne i szare. Jedyną kolorową ozdobą bywają zorze, ale są rzadkim
zjawiskiem i niechętne pokazują się ludziom.
Dziś, dzień i noc zlały się
w jedno atakując wszystko, co bardziej kolorowe i ożywione. Ulice zbiegające
się w szarych punktach, starały się ukryć ruch aut i barwę reklam, zmniejszając
wszystko im bliżej było do horyzontu.
Nawet cisza była tu
szara, wydawało się, że ludzie mówią szeptem, muzyka brzmi dyskretniej,
a kontrast światła i cienia zawarły małżeństwo doskonałe.
a kontrast światła i cienia zawarły małżeństwo doskonałe.
Jarmo siedział przy dużym
oknie, jakie mają pracownie grafików i popijając wino niechętnie zabierał się
do pracy. Na stole leżał papier, piórka, tusz, pędzelki – wszystko, co
niezbędne, aby stworzyć komiks. Tchnąć weń obrazki, akcję i dźwięk. Stworzyć
postaci, stroje, powtarzalność osób, czyli całą formę opowiadań spod piórka.
Było mu trochę zimno, a
nie chciało mu się sięgnąć po sweter, musiałby wstać. Patrzył więc, przez okno na niebo wyglądające jak szary
koc, rozciągnięty po horyzont. Migocące żółte światełka okien, nieco ożywiały
tę szarość. Wydawnictwo, które zamówiło u niego tę pracę, było jednym z
najbardziej znanych w Finlandii. Niestety scenariusz, który napisał jego
przyjaciel był dość nudny i bez polotu. Zmagał się więc z problemem: chcieć to
móc.
Pijąc już drugi
kieliszek, doszedł do wniosku, że jeśli tworzywo nie to, to i produkt wymyka
się i zaczyna żyć kalekim życiem.
Pomyślał o domu dziadków
i poczuł pod powiekami rozleniwiające ciepło. Najpierw ołówkiem, potem piórkiem
narysował wnętrze domku, dodał kominek, ogień, położył poduszkę obok kominka,
postawił fotel, stół i krzesła. Zadowolony, dorysował dwa koty na poduszce,
dwie myszki wyglądające zza kominka i właściciela – malutkiego człowieczka w
czerwonym kubraczku, który siedział jak król na malutkim fotelu w
malusieńkim domku.
Został mu jeszcze łyk wina. Pochylił kieliszek,
zmrużył oko i spojrzał na swoje dzieło przez szkło. Odniósł wrażenie, że ogień
na kominku lekko drgnął.
Odstawił niedopite wino i spojrzał
jeszcze raz... Tak! Ogień mrugał radośnie, a istotka w czerwonym kubraczku
zeskoczyła z fotela. Koty obudziły się, a myszy umknęły do dziurki.
- Kim jestem?- spytała
istotka.
- Hmm... Jesteś po prostu
krasnoludkiem... Tak będzie najlepiej, bo ludzie będą cię rozpoznawać. Masz na
imię …Kapturek, jak bohater mojego komiksu.
- Po co jestem?
- Hm…po to, abym wreszcie
poszedł spać i nie odpowiadał na dziwne pytania! – powiedział trochę przerażony
Jarmo sądząc, że to efekt wina i braku snu.
- Żegnam cię do rana,
siedź tu cichutko – dodał.
Krasnoludek posmutniał. Pierwsze chwile w życiu, zabrał mu
sen jego stwórcy. Pierwsze pytania pozostaną bez odpowiedzi, aż do rana.
Spojrzał na koty, które już uspokojone, wtuliły mordki we własne futerka i
zaczęły dalej śnić o motylach.
Subskrybuj:
Posty (Atom)