czwartek, 17 października 2019

Po długiej przerwie wymyśliłam parę wierszy. Nie mogę się otrząsnąć.


Listopad - Haiku
Za oknem ciemno.
Listopadowa noc
szybko zapada.

Na moście w Avignon
Najciekawsze jest to
czego nie widać
smak ciemności jest
tańczącą ciszą we mgle

Na moście w Avignon
cisza otwiera usta
bezgłośnie śpiewając
o drugim brzegu
mostem uciętym

Drugi brzeg czeka
na tańczących
wśród nich ja czekam
na swoją kolej
kiedyś pofrunę i spotkam
tych odważnych

(wrzesień 2018)


Chłodem

Listopadowy chłód
zatarł obraz gorącego lata
Pamięć drzew szpitalnych
podzielonych
żaluzjami na segmenty
i ludzkiego ciała
podzielonego między życie
i śmierć

Jednoczesne doświadczenie
niezrozumiałej
wielowymiarowości

Krew kapie w kroplówce
miarowo
sprawiając wrażenie skuteczności

Świetlówki odbijają się
w źrenicach
spojrzenie znika za żaluzjami łez
w nieodwracalny proces

październik 2018


Śmierć życzliwa

Jest delikatną damą
łaskawą
Zakręci się przez moment
tyle co zawrót głowy
muśnięciem zatrzyma życie

Obserwator zrozumie
prośbę ciała
życzliwie ją powita
i zamknie oczy delikatnie
bo ten obraz już nie dla niego

A ty prosisz
chodź miła weź co twoje
i odejdź daleko
Zapomnij o mnie
na jakiś czas

październik 2019


Sen

Był sen
zapodział się gdzieś
w drodze do innej głowy.
Wpadł do wiadra smutku
oszołomiony
a przecież miał w programie
taniec śmierci na jeziorze
Z wachlarza efektów
wybrał wiatr
zwołując nim umarłych.
Zdziwieni wiotko tańczyli
na lodowej tafli
w nokturnie lodowym
zrodzonym ze smutku.
Szuwary szeleszcząc rytmicznie
kołysały się płacząc
diamentami
staccato


listopad 2019

niedziela, 23 czerwca 2019


Spotkanie

Spostrzegłam właśnie postać
w załomku oka strukturze łzy
spytałam sama siebie
mylę się, czy to naprawdę ty?

Czasem przychodzą obrazy
jak wątki płótna osnowy dni
odwracasz wzrok i pytasz
to omam czy to jeszcze my?

Boisz się znikasz w osłonie pajęczyn
przed blaskiem dnia
zasypiasz znowu w kokonie
swych lęków zamkniętych bram

Ta głośna cisza przytłacza cię
Zamykasz oczy i słyszysz dźwięk
ze środka ciebie wijące się
zamknięte kręgi tonów, wiem

Że to ostatnie chwile razem
bez żalu 
przeprosin 
bólu 
łez
bez  bycia wspólnoty darem
bez szczęścia tez
bez …
bez …


Puste krzesło

Bardzo samotne porzucone
lekkie ciężarem utraconym
prostuje nogi
oddycha z ulgą
i nie rozumie
po co mu tak lekko
przecież
może było ciężko
lecz za to cieplej milej
i czuło się potrzebne
jak fajny mebel
miało kontakt z ciałem
miękkim życzliwym
a teraz czuje jak stygnie
zamiera
niepotrzebne nikomu
puste krzesło

poniedziałek, 10 czerwca 2019


15.08.2018

Waga ciszy

Ludzie jak drzewa zimowego lasu
tacy sami
idę szronem chrupko bezimiennie
przeźroczysta
pod rękę z ciszą
co ma swoją wagę
coraz cięższa
pyta
na ile sposobów umiesz zaakceptować żal

sięgam po słowa
i mam pustkę w dłoniach
cicho patrzę na opadły liść
proszę
aby pożegnał czas przeszły
by moja krew nie była tak blada



 Dni
Na ramieniu usiadł mi kruk
w dziobie trzymał
klucz do śmierci

dał mi już lekcje zamykania oczu umarłym
i świadomość że ta jest lekka
i trwa sekundę

w osamotnieniu czas płynie wolniej
bezsensownie i niepotrzebnie

boję się tych dni bliźniaczych
zastępujących wizję jutra

łzy dodają koloru dniom
czerni nocy
w rozdwojeniu już nie wiem kim jestem


Ławeczka

Pod drzewem zbyt
blisko stała ławeczka
aż wrosła w nie
a pień wyrwał ją z ziemi

teraz jest wyżej
ponad to co na ziemi
z nóżkami
sterczącymi w powietrzu

nikt na niej nie usiądzie
zarosła mchem niepamięci
kieruje się ku niebu
wraz z gościnnym drzewem

już nie do ruszenia
jak pamięć
padnie razem z drzewem
nigdy wcześniej


 Nowy dom 3

W nowym domu
łzy już nie wpadają przez okno
kłótnia zamknęła usta
milcząca uciekła
szukając nowego tematu

Ciszę przerywa otwarte okno
krzyk mew i kwakanie kaczek
na wodzie
a brzozy szumią pojednawczo
dla nich i dla mnie pogodzonej

Mam oczy z jadeitu
tak samo twarde bezkolorowe
jak kamień przydrożny
Jest dobrze choć
do pełni brakuje czegoś


Jaśminu kiść

Przygarniam ręką jaśminu kiść
za zapach słodki dziękując mu.
już nie ma sensu tak dalej iść
ku tamtej ciemnej stronie snu.

Wystarczy zboczyć w chmurny cień
policzkiem musnąć floksów woń
by zetrzeć wszystkie smutki zeń
i twarzą czystą przylgnąć doń.

I poczuć serca Twego bicie
w załomku liścia, barwie bzu.
z zapachem floksów pójść przez życie
tęsknotą wielką wtórować mu.

Kwiaty naszego niespotkania
roztoczą wonie z krainy snu,
eksplozją barw, co wzrok omamia
nadadzą sens nowemu dniu.


 Spotkanie

Spostrzegłam właśnie postać
w załomku oka strukturze łzy
spytałam sama siebie
mylę się, czy to naprawdę ty?

Czasem przychodzą obrazy
jak wątki płótna osnowy dni
odwracasz wzrok i pytasz
to omam czy to jeszcze my?

Boisz się zanikasz 
w osłonie pajęczyn przed blaskiem dnia
zasypiasz znowu w kokonie
swych lęków zamkniętych bram

Ta głośna cisza przytłacza cię
Zamykasz oczy i słyszysz dźwięk
ze środka ciebie wijące się
zamknięte kręgi tonów, wiem

Że to ostatnie chwile razem
bez żalu przeprosin bólu łez
bez  bycia wspólnoty darem
bez szczęścia tez
bez
bez


Puste krzesło

Bardzo samotne porzucone
lekkie ciężarem straconym
prostuje nogi
oddycha z ulgą
i nie rozumie
po co mu tak lekko
przecież
może i było ciężko
lecz za to cieplej milej
i czuło się potrzebne
jak fajny mebel
miało kontakt z ciałem
miękkim życzliwym
a teraz czuje 
jak stygnie
zamiera
niepotrzebne nikomu
puste krzesło