Podkomisarz Zieliński miał właśnie kończyć dyżur, gdy do jego
pokoju zajrzała Magda, niedawno przyjęta aspirantka. Bardzo chciała udowodnić,
że jest wspaniałą policjantką, bo nie znała terminu „koniec pracy”.
Dla niej służba kończyła się wtedy, gdy(wbrew swojej woli)
zasypiała w panieńskim pokoiku u rodziców. Wiedziała, że jest ładną dziewczyną
i chyba dlatego, aby upodobnić się do chłopaków, nigdy się nie malowała, a
włosy ścięła króciutko „na zapałkę”.
- Panie komisarzu, mam to zeznanie Styczka, o które pan
prosił.
- Wiem panie… Jacku.
- No to załatwione. Pokaż ten papier, chociaż… właśnie miałem
wychodzić. Trafiłaś w sam raz!
Kiedy zamknęły się drzwi Jacek sięgnął po dokument.
- Kuźwa jak ja tego nie lubię! Protokół z przesłuchania
świadka…ble, ble, … Janusz Styczek, osoby uczestniczące w czynności, tak, tak,
tak. Przebieg czynności będzie utrwalany za pomocą… Styczek, pesel,
oświadczenie, tutu rutu, data i miejsce urodzenia… gdzie? Mój rodak!
Zajęcie, oczywiście, zajmował się jednym. Świadka uprzedzono
(dobrze, że on się nie uprzedził i zaczął spiewać) art.182 k.p.k. Treść
zeznania. No dawaj!
„Bo to było tak coś koło piętnastego czerwca,… chyba, nie pamiętam dokładnie, ale było już ciepło i można było iść ze ziomkami na piwo.
Był Marek
Socha, Patryk Golek, Maniek Turecki no i ja.
A w budce
była Violeta Maciągówna, bo jej ojciec zapił wieczorem i się do tej pory kiwał.
No to my stali z kuflami bo ławka była obsrana przez ptaki a Violeta nie miała
ścierki na to. Powiedziała, że czeka na deszcz to zmyje.
-Ha, ha!
zaśmiał się Maniek i dodał, żeby dupę też wystawiła na deszcz to ją umyje.
No to
Violeta się wku… rzyła i powiedziała mu, że jak nie zamknie mordy to mu piwa
nie sprzeda.
- Ty
Maniek, wyluzuj, albo sam se łeb wsadź do cebrzyka, to ci pała ostygnie.
No to
Maniek się wkurzył i dawaj z łapami do Marka. Ledwośmy go odciągnęli. A on stał
na tym wydeptanym, okrągłym placyku przed budką i darł mordę jeszcze głośniej.
Jak w teatrze dla ubogich. Violeta wyleciała z budki i trzymała w ręce duży
kufel.
I tym kuflem jak nie przypieprzy Mańkowi w łeb!
I tym kuflem jak nie przypieprzy Mańkowi w łeb!
A on się
tak zakiwał ze dwa razy i padł na morde.
- Aleś mu
przywaliła! Żyje?
- Nie
jednemu po takiej scenie przypieprzyłam i żaden nie umarł!
Rzeczywiście
Maniek się grzebał do wstania jak kret na betonie! Ze łba ciekła mu krew.
Siedział nieruchomo na środku placyku jakby się w pomnik zamienił. Jakoś cicho
się zrobiło. Nawet Violeta znieruchomiała patrząc na Mańka. Po chwili Maniek
wstał, podniósł ręce do nieba i powiedział, albo i nie, bo to nie było słowami,
ale wiedziałem co mówi:
-Pomoc,
pomoc. Tu Secundor 212. Wzywam pomoc, jestem ranny. Tracę kontakt. Moja pozycja
to 52’05’49N 21’03’23E.Czekam.
- Co
jemu? - spytał Marek.
Maniek
wysrebrzał. Tak, taki się srebrny zrobił, a krew była niebieska. Żeśmy
zgłupieli. Violeta spieprzyła do budki. Ja,
Marek i Patryk staliśmy jak słupy przy drodze. A droga nagle się
zakurzyła, niebo ściemniało. W tym kurzu było jakieś światło i buczący, jak u
trzmiela, dźwięk. Taki buuu buuuu! Coś wylądowało na polu kurz opadł i zrobiło
się tak cicho jak czasami w kościele. W pszenicy widać było taki płaski,
metalowy balon.
Maniek,
nie przebierając nogami sunął w kierunku tego balona, a potem zniknął w
pszenicy.
Balon
zabuczał, a pszenica zaczęła się układać w taki wir. Potem polatał jeszcze nad polem
i robił różne wiry i placki, aż wzbił się i poleciał cha go wie gdzie!
- Oż,
kuźwa, w moim polu urzędował! Zobacz co mi zrobił z zasiewem! Ja cię! – darł
się Patryk.
- Co ty
mi tu z polem chrzanisz! Co to było i gdzie jest Maniek!
- Nie
wiesz? To kuźwa jakiś kosmita był! – wyjaśnił Marek.
Ale
Patryk już wyrwał kołek z obsranej ławki i dawaj w pole pszenicy gonić, nie
wiem co.
Nagle z
budki rozległ się pisk wystraszonej Violety. Dopiero teraz zassała i zaczęła
się bać.
- Zostaw
ją! – zawołałem do Marka - Niech się
drze.
Co za
sprawa, wylałem pól piwa na piasek, bo mi się już wszystkiego odechciało.
Maniek… Maniek też nigdy bym nie pomyślał. Głupia Violeta. Rozwaliła cały plan
kuflem po piwie. A to pipa nawalona!
Pisk z
budki ucichł, Violeta oparta o bufet, stukała coś w telefonie.
-
Policja? Tak, proszę przyjechać tu się cuda dzieją! Mańka szlag trafił. Nie
piorun tylko UFO go trafiło! Co? Tak mówię! Fru i go nie ma! Poliiiiicja!
- Co ona
robi, jaka policja, po co? – piszczał tym razem Marek, bo Patryk nadal szalał w
pszenicy.
- Bo to
głupia kobieta jest- wyjaśniłem, ale czułem, że stało się coś dziwnego,
niecodziennego i że ja rozumiem tego Mańka
Czekaliśmy
nie wiem na co, bo policja, wiadomo i za godzinę może przyjechać. I co im
powiemy? Że był i go nie ma? A może poszedł się odpryskać?
Powoli
zapadał zmierzch, a ja czułem, że coś się kończy, coś czego nie byłem w stanie
zrozumieć. Nie było mi żal Mańka… głupie co?
- Violka
uspokój się! Co widziałaś?
- Bzyk,
pstryk i Mańka nie ma! Co za cholera?!
No i
policja przyjechała i mnie zabrali. Marka i Patryka i Violettę też. Jużeśmy się
potem nie widzieli. Nie wiem co oni zeznają. Ja zeznaję szczerze. To wszystko
się zdarzyło.”
Czynność zakończono, godzina minuta rok…. przeczytał komisarz Jacek.
- Ale nie podpisał!.... to durnie jedne! Nie wzięli podpisu
Styczka! To niepodobne do Magdy. Gdzie ona? Aaaa poszła.
Komisarz Jacek Zieliński wyszedł ze swojego kantorka i
skierował się do pokoju przesłuchań. Był pusty.
- Co jest? Nie ma nikogo?
Pobiegł do dyżurki, gdzie na wpół siedział na wpół spał posterunkowy.
- Macie zarejestrowane
przesłuchanie Styczka?- spytał funkcjonariusza.
Kamera, która zapisała całe przesłuchanie nadal pracowała.
- Karol, pokaż mi ostatnie pół godziny.
Przesłuchanie kończyło się. Wszyscy obecni wstali i wyszli.
Przy stole siedział Janusz Styczek. Naprzeciwko niego siedziała Magda.
Przy stole siedział Janusz Styczek. Naprzeciwko niego siedziała Magda.
- Tylko ona z nim została?
Magda zaczęła zbierać z biurka jakieś papiery. Potem wyszła.
Styczek siedział nieruchomo. Po chwili wstał i wyciągnął ręce
do nieba. Chyba coś szeptał, bo poruszał ustami… i nagle go nie było! Zniknął.