poniedziałek, 6 lipca 2015

Dla zainteresowanych początek książki "Bajki ze śniegu"

Noce polarne w Rovaniemi są smutne i szare. Jedyną kolorową ozdobą bywają zorze, ale są rzadkim zjawiskiem i niechętne pokazują się ludziom.
Dziś, dzień i noc zlały się w jedno atakując wszystko, co bardziej kolorowe i ożywione. Ulice zbiegające się w szarych punktach, starały się ukryć ruch aut i barwę reklam, zmniejszając wszystko im bliżej było do horyzontu.
Nawet cisza była tu szara, wydawało się, że ludzie mówią szeptem, muzyka brzmi dyskretniej,
a kontrast światła i cienia zawarły małżeństwo doskonałe.
Jarmo siedział przy dużym oknie, jakie mają pracownie grafików i popijając wino niechętnie zabierał się do pracy. Na stole leżał papier, piórka, tusz, pędzelki – wszystko, co niezbędne, aby stworzyć komiks. Tchnąć weń obrazki, akcję i dźwięk. Stworzyć postaci, stroje, powtarzalność osób, czyli całą formę opowiadań spod piórka.
Było mu trochę zimno, a nie chciało mu się sięgnąć po sweter, musiałby wstać. Patrzył więc,  przez okno na niebo wyglądające jak szary koc, rozciągnięty po horyzont. Migocące żółte światełka okien, nieco ożywiały tę szarość. Wydawnictwo, które zamówiło u niego tę pracę, było jednym z najbardziej znanych w Finlandii. Niestety scenariusz, który napisał jego przyjaciel był dość nudny i bez polotu. Zmagał się więc z problemem: chcieć to móc.
Pijąc już drugi kieliszek, doszedł do wniosku, że jeśli tworzywo nie to, to i produkt wymyka się i zaczyna żyć kalekim życiem.
Pomyślał o domu dziadków i poczuł pod powiekami rozleniwiające ciepło. Najpierw ołówkiem, potem piórkiem narysował wnętrze domku, dodał kominek, ogień, położył poduszkę obok kominka, postawił fotel, stół i krzesła. Zadowolony, dorysował dwa koty na poduszce, dwie myszki wyglądające zza kominka i właściciela – malutkiego człowieczka w czerwonym kubraczku, który siedział jak król na malutkim fotelu w malusieńkim  domku.
Został mu jeszcze łyk wina. Pochylił kieliszek, zmrużył oko i spojrzał na swoje dzieło przez szkło. Odniósł wrażenie, że ogień na kominku lekko drgnął.
Odstawił niedopite wino i spojrzał jeszcze raz... Tak! Ogień mrugał radośnie, a istotka w czerwonym kubraczku zeskoczyła z fotela. Koty obudziły się, a myszy umknęły do dziurki.
- Kim jestem?- spytała istotka.
                                                          
- Hmm... Jesteś po prostu krasnoludkiem... Tak będzie najlepiej, bo ludzie będą cię rozpoznawać. Masz na imię …Kapturek, jak bohater mojego komiksu.

- Po co jestem?

- Hm…po to, abym wreszcie poszedł spać i nie odpowiadał na dziwne pytania! – powiedział trochę przerażony Jarmo sądząc, że to efekt wina i braku snu.

- Żegnam cię do rana, siedź tu cichutko – dodał.

Krasnoludek posmutniał. Pierwsze chwile w życiu, zabrał mu sen jego stwórcy. Pierwsze pytania pozostaną bez odpowiedzi, aż do rana. Spojrzał na koty, które już uspokojone, wtuliły mordki we własne futerka i zaczęły dalej śnić o motylach.

2 komentarze:

Anonimowy pisze...

Dzień dobry,
czy to znaczy, że książka lada dzień będzie?

jola pisze...

Dałaś posmakować i teraz nie zostaje nic innego, jak łykać ślinę w oczekiwaniu na książkę. Trudne to zadanie ale warto powalczyć z "łakomstwem" :-) Pozdrawiam Autorkę serdecznie i jeszcze serdeczniej.
Jola - wiesz Martuszko która ;-)