Wreszcie ku udręce myśli, niemocy twórczej, siadłam i napisała 12 wilanelli na cały rok. Pewnie wymagają jeszcze korekty , bo to świeżynki.
Vilanella
styczniowa
To styczeń niesie nadzieje.
Dzień dłuższy i ptaki czekają,
aż zalśnią nam słońcem aleje.
Pod powiekami mamy marzenia
o tych dniach co wiosną się stają,
bo styczeń uwalnia nadzieje.
A w oknie szyba się zmienia
i mroźne malunki powstają,
lecz my w nich widzimy aleje.
Otuchą nas styczeń wypełnia,
że mrozy i śnieg w końcu mijają.
Ten miesiąc nam daje nadzieje.
Za oknem oczar się spełnia,
i złotą koronką się staje.
W tym złocie lśniącym zalśnią aleje.
A więc rozświetlmy spojrzenia,
niech myśli dobrze się mają.
Bo styczeń daje nadzieje,
by w blasku zakwitły aleje.
Vilanella
lutowa
Luty, to ten najkrótszy z braci.
Raptem dwadzieścia osiem dni liczy,
I chyba to braciom wybaczy.
Leszczyna zakwitła na całej połaci.
Spod śniegu już zieleń syczy.
A luty to ten najskromniejszy z braci.
Dzieci trzeba ogacić
kiedy biegają z psami na smyczy,
bo luty zimno wykracze
Jest więc za krótki dla swych współbraci.
Rok dni lutemu też nie pożyczy,
choćby oczarem mu się wypłacił.
Dni swych już nie chce tracić.
Jak skąpiec każdy dzień zliczy,
Luty to ten najskrytszy z braci.
Tkwi więc w swej drobnej postaci ,
choć nie wygląda żeby się byczył.
Luty to ten najkrótszy z braci,
i wszystko innym miesiącom wybaczy.
Vilanella
marcowa
Marzec w ogrodzie jest miesiącem pracy.
Drzewka aż proszą się o fryzjera.
Wiemy – bez pracy nie ma kołaczy.
Drzewa stojące smutno – ponuracy,
każde gałęzią nagą spoziera.
Marzec wśród drzew jest miesiącem pracy.
I niech mi ktoś mądry to wytłumaczy,
skąd ta do pracy ciężka bariera!
Przecież bez pracy nie ma kołaczy.
Jesteśmy przecież tak wieloracy.
Wcale nie trudno znaleźć frajera.
Marzec jest przecież miesiącem pracy.
Kotki zachęca do współpracy,
a wie to nawet kocur – przechera,
że bez miłości nie ma kołaczy.
Więc niech mi marzec to wybaczy,
bo jestem leniem jak cholera!
Marzec jest przecież miesiącem pracy,
i wiem, że bez pracy nie ma kołaczy.
Vilanella
kwietniowa
Kwiecień jest wciąż niezdecydowany.
Zimę, czy wiosnę ma trzymać za ręce.
Zmienny jest jak kobieta - malowany.
Niech każdy zagon będzie obsiany.
Dniu bezdeszczowemu dziękując w podzięce,
bo kwiecień wciąż niezdecydowany.
Każdy ogródek lubi być podlany,
choć ludzie moczą się w udręce.
Toż on tak jak kobieta – malowany.
Na hali wesoło biegają barany.
W liściach już słychać śpiewy ptaszęce,
lecz kwiecień – wciąż niezdecydowany.
Jesteśmy zatem nadzieją wezbrani.
Trwamy tak sobie w kwietniowej udręce!
Jak zmienny jest kwiecień malowany!
Proszę was zatem rolnicy kochani,
w niebo kierujcie spojrzenia cielęce!
Ten kwiecień, wciąż niezdecydowany,
zmienny jak kobieta pięknie malowany.
Vilanella
majowa
Maj nas czaruje, kusi, mami,
rosą zieloną się obmywa,
noce ubarwia słowikami.
Patrzymy w gwiazdy zachwyceni,
tak to czasami z nami bywa,
maj nas zniewala, kusi mami.
Gdy w niebo wciąż tak zapatrzeni,
nawet, gdy latek nam ubywa,
zawsze pragniemy brać garściami.
Świadomi masy gwiazd, przestrzeni,
widać jak maj swój czar dobywa,
jak nas co roku kusi, mami.
Tak młodzi duchem, postrzeleni,
gdy pąki wiśni wiatr rozrywa,
wiemy, że maj nas kusi, mami.
A więc co roku urzeczeni
nie wiemy co z nas się wydobywa,
co tak nas w maju kusi, mami?
Spytajmy drzewa ze
słowikami.
Vilanella czerwcowa
Czerwiec to miesiąc prawzorów,
cieplejszych nocy i ranków,
sprawca rozkwitłych kolorów.
Czasem pogrozi nam burzą,
czasem spiekotą szafuje
i sprawia, ze dzień się
nie nuży.
Ten miesiąc jest ciągle w podróży,
światłem ogrody maluje,
zachwyca nawet pąk róży.
Jest jak to niebo po burzy.
Tęczowym blaskiem zachwyca.
Ten spektakl nigdy nie znuży.
Czerwiec nie skąpi walorów:
kwitnących drzew, smugi cienia
i kwiatów z paletą kolorów.
To ten mnie miły z wyboru
miesiąc bo zawsze piękno przemyca,
że nigdy się nam nie znuży
bo daje nam wachlarz kolorów.
Vilanella lipcowa
Lipiec to pełnia lata,
w upalnej ciszy i blasku,
gdzie cień ze słońcem się splata.
Cisza zboża oplata
i złote kłosy się chylą,
bo żniwa tuż w pełni lata.
A w nich mak z kąkolem się brata
bławatek modry w poblasku,
bo kolor ze złotem się splata.
Zapach koszonych łąk wzlata,
snuje się nawet wzdłuż lasku,
woń lasu z łąką się splata.
Zawsze przy końcu lata
owoce szukają poklasku,
bo słodycz z owocem się splata.
To miesiąc ważki co lata,
istna parada motyli.
z kalejdoskopem odblasków.
To pokaz pięknych chwil lata,
Gdy lato ze słońcem się splata.
Vilanella sierpniowa
Sierpień od sierpa pochodzi.
pola chwalą się rżyskiem,
Bo sierpień leniwie nadchodzi.
Dojrzałe gruszki spadają w ogrodzie,
a trawy płowieją wszystkie,
przyroda jednak jest w zgodzie.
Drzewa ucichły w nocnym chłodzie,
księżyc nas kusi swoim pyskiem.
To sierpień zwolna nadchodzi.
Nawłoć ku brzegom dróg podchodzi,
kolorem konkurując z liskiem,
lecz sierpnia nic to nie obchodzi.
Żniwiarzom już zapał przechodzi.
Owce raczą się każdym listkiem,
bo sierpień w podskokach nadchodzi.
Ptakom śpiewanie przechodzi,
Przysiadły w sejmikach wszystkie.
Z przyrodą co zawsze w zgodzie,
Jesteśmy z sierpniem który przychodzi.
Vilanella wrześniowa.
Wrzesień fioletem świat maluje.
Firanka mgły oczy zasłania.
Miesiąc ten przemijania czuje.
Po polach babie lato się snuje,
jeszcze ciepełkiem nas osłania,
lecz często lato opłakuje.
Nawet jeżeli czasem się pilnuje,
by wręcz uniknąć zapomnienia,
to często każdą wzmiankę czuje.
Drzewo nasiona rozsypuje,
głóg ma dar oczarowania,
wrzesień wciąż lato opłakuje.
Powoli tęczę barw pakuje,
czując, że z latem czas rozstania
i z każdym nowym dniem to czuje.
Do snu zimowego nas szykuje,
ciepłymi liśćmi nas osłania,
wciąż ciepło opłakuje,
wrzesień łzą przemijanie czuje.
Vilanella pażdziernikowa
Październik feerią barw się mieni.
plamami twarze drzew pokrywa,
patrząc nań trwamy zdumieni.
Barwą kasztanów urzeczeni,
alejka liśćmi krok twój skrywa,
październikową siłą obdarzeni.
Dniem krótkim są zdziwieni
ci co z nimi noc wygrywa.
Takie są rozwiązania jesieni.
Krzew gałązkami dereni
październik zimę nam przyzywa.
Dam mu więc mowę kamieni.
Dymem z ogniska osmaleni,
zapach ziemniaków się dobywa,
bo takie są smaki jesieni.
Żółci, zgaszonej czerwieni
- paletą co lato przyzywa,
październikową nutą nęceni,
obrazem i śpiewem zdumieni.
Vilanella listopadowa
To chyba najgorszy w roku
miesiąc co wiatrem się niesie,
zimnem zatrzyma wpół kroku.
Tu wszystko dzieje się w mroku,
pod kocem nieba w bezkresie,
chłód zsuwa się wolno po stoku.
Zimno doskwiera w amoku,
nawet nie schronisz się w lesie,
mrozem cię zmusi do skoku.
Drzewa nie czują tłoku.
Swe okna zamyka jesień,
a wszystko zamiera w szoku.
Na krótkie dni bez uroku,
nawet gdy nie jesteś w stresie,
zimno cię chwyci z podskoku.
I możesz tak patrzeć z boku
na to co listopad doniesie,
wiatr i szarość w półmroku,
co zimno zatrzyma wpół kroku.
Vilanella grudniowa
Grudzień grudą się chwali.
Zmrożona ziemia pamięta
słońce i ciepło w oddali.
Śniegiem sypnął zuchwale.
Park bielą połaci pocięty,
a ziemia w kolorze opali.
Owce zniknęły z hali.
Zbyt senne są wszystkie zwierzęta.
tęsknią za ciepłem w oddali.
Czasem się człowiek pożali
Trąc z wielkim smutkiem oczęta,
że znów o rok starsi się stali.
Lecz my się możemy pochwalić,
bo przecież zbliżają się święta.
Choinka już czeka w oddali.
Niech się zły humor rozwali,
Radujmy się chłopcy, dziewczęta,
To w śniegu jest nasza zachęta,
bo grudzień ma styczeń w oddali.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz