Moja pierwsza wydana nowela - powieść. Posłowie napisał Pan Andrzej Zaniewski - poeta, prozaik, mistrz słowa. A oto tekst:
ANDRZEJ ZANIEWSKI
Łakome oczy losu
„Ważka usiadła na rozmarynie, jakby chciała przez
chwilę odpocząć od furkotania własnych skrzydeł. Ze
szczeliny podłogi tarasu spoglądały na nią łakomie
małe żółte oczka jaszczurki, zastygłej z podniesiona
łapką.”
Marta Precht „Cień ważki”
Zastanawiam się, czym urzekła mnie ta książka. Dlaczego
wydaje się tak bliska? I jakby potrzebna, wyjaśniająca-
-odpowiadająca na pytania, których nie rozstrzygniemy?
A może ważniejsze od rozstrzygnięcia jest zrozumienie?
Bohaterowie tej znakomicie skomponowanej noweli poszukują
szczęścia, a może po prostu wyciszenia, odpoczynku
chociażby na kilka chwil, godzin, dni. Chcą spełniać swe
marzenia i stają się w swych tęsknotach bardzo podobni
do nas. Przestają być tylko bohaterami opowieści, a przeobrażają
się w cichych uczestników również naszego życia.
Akcja rozgrywa się w trzech planach realnych i emocjonalnych.
W domu spokojnej i gorzkiej starości, w przeszłości
– we wspomnieniach wciąż powracających, w internecie –
w labiryncie komputerowych sieci tworzących wirtualną
namiastkę życia – nadziei, szansy czy szansy nadziei…
Gorzka teraźniejszość zderza się z przeszłością, która
mogła być przecież inna, gdyby nie wypadki, zdrady,
rozpacz, alkohol, samobójstwo i… obojętność, przeróżne
formy cynizmu i egoizmu. Czas, który minął, łączy się z teraźniejszością,
przeplata z dialogami postaci z kompute100
rowego – okrągłego stołu – układa w konsekwentną dramaturgiczną
kompozycję prowadzącą do nieuchronnego
przecież zakończenia…
Uwikłani między miłością a rozpaczą, szczęściem a poczuciem
klęski, bohaterowie istnieją jakby w wielopiętrowym
labiryncie przemijania. Sielskie obrazy cudownych
ogrodów zderzają się z twarzami staruszek usypiających
przed telewizorem, pod powiekami majaczą powidoki z kolorowych
pocztówek.
W zakamarkach czai się przekora, ukryta ironia, a imię
transatlantyku „Batory’’ nosi metalowy wózek rozwożący
zupki i dietetyczne dania w domu starców.
Nora i Julian, Marianna i Ludwik, oddaleni Tunia i Gaston
– ich losy powiązane, splecione ze sobą układają się
w logiczny łańcuch zdarzeń tylko chwilami szczęśliwych.
Ludwik – ten wiarołomny mężczyzna, zdradzający ukochana
żonę w odległym Egipcie, skruszony i przerażony szuka
schronienia w sieci internetu, oczekuje pomocy, wybawienia
lub złudzeń – nazwy są obojętne.
A darowanie winy? Odpuszczenie grzechu? Przebaczenie?
Zrozpaczona Marianna odtrąca piękne słowa błagalnego
listu – prośby o wiersz – uśmiech – oddech – szept,
wyrzuca je z sieci i z kosza, skazuje na niebyt, niebawem
sama wybierze samobójczy strzał… A on przecież tak bardzo
„bał się odtrącenia’’.
Codziennie na ziemi miliony wpatrują się w ekrany,
w monitory roziskrzonych marzeń, rozbudzonych tęsknot,
pragnień, pożądań – ten stan zafascynowania znamy
z naszej polskiej rzeczywistości. Chcemy przekraczać granice
pomiędzy sobą i w sobie, być – mieć – chwytać… Nie
chcemy tracić i żałować, ale to też nieuniknione, jak starość.
Piękna nowela Marty Precht opowiada o tych właśnie
granicach wciąż na nowo przekraczanych, omijających, lekceważonych…
Poznajemy siebie i czytamy o jakże bliskich
bohaterach, być może sąsiadach z domu vis-á-vis, i nagle
odkrywamy, że to o nas i dla nas.
A symbol ważki i jaszczurki przyczajonej w szczelinie
tarasu uznać możemy za przestrogę lub zachętę do schronienia
się… być może w bezpiecznym blasku komputera.
Zapamiętałem sprzed lat kilkudziesięciu szczupłą, smagłą
sylwetkę Bułata Okudżawy wśród stolików kawiarni Klubu
Związku Literatów przy Krakowskim Przedmieściu…
Sądzę, iż byłby szczęśliwy, wiedząc, że fragment jego wielkiego
wiersza-piosenki „Modlitwa Franciszka Villona’’ stał
się mottem otwierającym wzruszającą opowieść polskiej
pisarki.
Andrzej Zaniewski
poeta, prozaik
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz