poniedziałek, 7 stycznia 2013

MROWISKO

 To moja następna pozycja. Będzie to opowieść o sile zła, która niszczy wszystko co zechce zniszczyć, nawet samą siebie. Jej upostaciowieniem jest piękna dziewczyna Berta. To wiem od samego początku pisania, co będzie dalej? Muszę sięgnąć do moich snów i wyobraźni. Mogę przytoczyć jej początek:


PROLOG

Przybrałam postać mrówki. Zawsze chciałam obejrzeć świat z jej perspektywy, ale jakoś nie było czasu. Tam, gdzie przebywałam czas nie istniał a więc nie czułam jego braku. Tutaj Bytom inaczej. Ścieżka, którą szłam była wydeptana milionami mrówczych łapek. Ziarnka piasku mieniły się w słońcu jak diamenty. Co jakiś czas musiałam omijać leżące na drodze patyczki, szyszki, liście i kamienie. Szłam tam, gdzie szły inne mrówki ze zdobyczami w pyszczkach, czyli pewnie do mrowiska.
Zawsze dziwiła mnie ich budowa. Były złożone z trzech części połączonych cieniutkimi fragmentami, niepasującymi do tego, co łączyły. Wielka głowa z oczami z boku, aby zrobić miejsce na wiecznie poruszające się długie, załamane czułki, potem jakieś zdeformowane ciałko główne i wreszcie ten odwłok, ogromny, paskowany, trzymający się na cienkiej szypułce całej reszty. Mimo wszystko zadziwiały „zręcznością” łapek. Potrafiły lekko biec, nawet z ciężarem zdobyczy. Zawsze wiedziały gdzie jest ich dom.
Udawałam, ze coś niosę i szłam dalej z nimi. Nagle jedna z nich podbiegła do mnie i zaczęła mnie głaskać czułkami po głowie. To nie było przyjazne, ale też nie agresywne. Widocznie coś jej nie podobało. Wyglądałam tak samo, ale nie pachniałam tak jak one. Stałam spokojnie, choć wiedziałam, ze popełniłam błąd. Mogło mnie to kosztować życie.
Mrówka nie była chyba zbyt bystra. Pomacała mnie tu i ówdzie i odeszła. Pozostawiła na mnie odrobinę swojego zapachu, mogłam czuć się bezpieczniejsza.
Wiedziałam, co mam zrobić, kiedy dotrę do środka mrowiska. Muszę zniszczyć ten dom. Bez żadnych skrupułów, bezlitośnie. Tak jak zniszczono mój i mnie samą. Byłam królową zemsty. Bez niej moje istnienie nie miałoby sensu.
Kiedy dotarłam do mrowiska zaczął się mój dramat. Żołnierze nie byli tak głupi, aby mnie wpuścić do środka. Podbiegło do mnie kilku. Kiedy zobaczyłam ich wielkie kwadratowe łby i potężne żuwaczki, wiedziałam, że za chwilę mnie pokroją na części i wniosą oczywiście do środka, ale jako pożywienie dla reszty. Wykorzystałam chwilę, w której nie mogli się zdecydować, który zaatakuje pierwszy i uciekałam ile sił w łapkach. Gonili mnie! A Jakże! Byłam szybsza.
Na noc schowałam się w zwiniętym liściu, rozważając inne wcielenie. Już nic mi mądrego do głowy nie przychodziło. Byłam jastrzębiem, rekinem, lwem, za każdym razem ponosiłam porażkę. Domy ich ofiar były jednostkowe, zbyt małe. Pomyślałam, że mrówki budują społeczność i są stosunkowo łatwą zdobyczą. Na pszczoły albo termity nie mogłam się zdecydować. Były jak mi się wydawało inteligentniejsze od mrówek.
Musiałam jednak cos wymyśleć. Moja zemsta miała określony czas i jego przekroczenie spowoduje, że wrócę do świata zmarłych zawieszonych w próżni, że nie dopełni się sprawiedliwy wyrok za mój ból, upokorzenie i strach. To była moja zemsta, niezgodna z prawem świata umarłych, jakimkolwiek logicznym myśleniem, ale czułam, że muszę niszczyć każdy dom, każde szczęście i porządek, jakie napotkam na swej drodze.
***

1 komentarz:

julianka14 pisze...

To tylko początek. Teraz (styczeń 2014 mam około 30 stron, wolno mi to idzie)